Zwierzaki z zoologika

Wady sklepów:
*Zwierzęta trzymane są w nieodpowiednich warunkach, często w zamałych klatkach. Nieodpowiednie warunki, a także małe klatki (w których jest syf) sprzyjają rozwojowi bakterii. Może się zdarzyć, że weźmiemy chorego zwierzaka.
*W większości trzymane są bez podziału na płeć i czasami może się zdarzyć, że bierzemy zwierzaka z "niespodzianką". Nie każdy właściciel "marzy" o tym, by powiększyć stadko o kilka maluchów.
*Często dochodzi do chowu wsobnego. Kojarzone są osobniki spokrewnione. Co za tym idzie? Różne niewłaściwe geny potomstwa. Mogą one prowadzić do wielu wad , a także ich krótszego życia (które i tak nie jest za długie)
*Dużo zwierzaków stamtąd pochodzących jest chorych, sprzedawcy nie troszczą się o ich zdrowie.
*Zwierzęta karmione są nieodpowiednim jedzeniem. Bo nie liczy się co zwierzak je... Ważne, by przynosił zysk. A jak wiemy, niewłaściwym żywieniem też można "spowodować" wiele chorób.
*Rzadko wymieniana jest woda. W zoologicznych można spotkać nawet "zagloniałe" poidełka. Taki widok już nie raz mnie spotkał. Gryzonie w małych klatkach, a obok wielkie poidełko, w którym albo wody brak, albo jest aż zielona. Jak sądzę, zwierzaki nie będą piły niedobrej wody (myślę, ze ta z glonami na pewno ma inny smak)... A brak wody prowadzi do odwodnienia organizmu.
*Nie wiemy skąd pochodzi zwierzę, jacy są jego przodkowie. Często w zoologicznych są gryzonie, które pochodzą z chowu wsobnego, a samiczka rodząca zachodzi co raz w ciąże. O chowie wsobnym pisałam wyżej. Teraz "wytłumaczę" drugą część wypowiedzi :) Otóż skoro samiczka zachodzi w jedną ciążę po drugiej, młode z każdego kolejnego miotu jest coraz słabsze. Samiczka także, może to nawet doprowadzić do ropomacicza, a później do śmierci samiczki.
*Stosowana jest zasada, że liczy się ilość, nie "jakość". Sprzedawcy, a także "hodowcy", którzy sprzedają swoje zwierzęta do zoologów liczą się jedynie z zyskiem. A co się z tym wiąże, napisałam już wyżej. nie przejmują się tym, jakie pary są kojarzone, jakie jedzenie mają chomiki, czy mają czysto w klatce, nie mówiąc o tym, że są trzymane w za małych klatkach.
*Nikt nie bierze pod uwagę dobra zwierząt, często trafiają do nieodpowiedzialnych właścicieli, bądź nawet do hodowców zwierząt terrariowych...
*Zwierzęta często są dzikie, nieoswojone z człowiekiem, bo nikt się tam nimi nie zajmuje. No bo któż ze sprzedawców miałby na to czas?
*Wiele z nich żyje w ciągłym stresie. Nie lubią, kiedy jest głośno w pomieszczeniu, w którym śpią. Nierzadko jest, że przychodzące do sklepu dzieci krzyczą, wkładają ręce do klatek.


Dziś będąc w kilku sklepach zoo (zanosiłam plakaty SPK), weszłam do jednego. Nawet nie wiedziałam o jego istnieniu...
Z samego wejścia poczułam wielki odór, smród...
Chomiczki syryjskie (było ich chyba z 6) gnieździły się w malutkiej klatce (jakiej ja bym nie dała nawet najmniejszemu chomikowi świata ^^).
Z klatki oczywiście śmierdziało... Miseczka pusta, poidełka nawet nie było.
Szczurki (samiec z samicą, pewnie rodzeństwo (?)) siedziały w akwarium. Samica karmiła młode. Pewnie niedługo urodzi kolejne...
Świniaczki aż piszczały, by ktoś na nie zwrócił uwagę...
A w kącie cicha, zrezygnowana, samotna papużka...
To jest widok jednego zoologicznego...
Nie wiem czy tak jest w tych, do których chodzicie.
Być może są i dobre sklepy zoologiczne...
Być może...
Ale ile takich sklepów jest?
2,3???
Na całą Polskę?

Sądzę, że alternatywą byłyby domowe hodowle chomików.
Powinien powstać też jakiś związek hodowców, ale takich z prawdziwego zdarzenia, a nie "pseudo"...
Bo choć chomiki nie mają rodowodów, to niektórych hodowców możemy nazwać właśnie "pseudohodowcami".
Czym się różnią od innych?
Nie troszczą się o dobro zwierząt.
W tym jednym zdaniu kryje się wszystko... i złe warunki, i zła karma, i niewiedza... WSZYSTKO.